Dziedzina edukacji w Hiszpanii ponownie stała się polem bitwy. Podczas gdy we Wspólnocie Walenckiej rodzice, uczniowie i nauczyciele walczą o prawo do wyboru głównego języka nauczania, w Murcji do porządku dziennego weszła kolejna kwestia, która jednak bezpośrednio dotyka mieszkańców całej Hiszpanii. Ale najpierw najważniejsze. W połowie stycznia portale społecznościowe dosłownie „wysadziły” oświadczenie nowej minister edukacji Hiszpanii, Isabel Selaa. W swoim wystąpieniu przeciwko prawu, które weszło w życie w Murcji o nazwie „pin parental”, co można przetłumaczyć jako „rodzicielskie weto” (więcej na ten temat poniżej), pani Selaa zapowiedziała, że „dzieci nie należą do rodziców”, a nowe prawo narusza prawo dzieci do bezpłatnej edukacji. Więc o co chodzi? Czym jest ta „szpilka rodzicielska”? A czy minister oświaty ma rację, by mu się przeciwstawić? Rozwiążmy to.
Jakie są kontrowersje?
Selaa złożyła oświadczenie po tym, jak hiszpańskie Ministerstwo Edukacji ogłosiło zamiar pozwania „każdej inicjatywy, która rzekomo narusza prawo do edukacji i cenzury oraz krytykuje działania ośrodków edukacyjnych i kadry nauczycielskiej”. Innymi słowy, nikt nie ma prawa wątpić w słuszność programu wychowawczego dyktowanego przez państwo, w tym także rodzice, których dzieci uczęszczają do placówek oświatowych. Kontrowersje wybuchły jednak nie ze względu na standardowe przedmioty zawarte w szkolnym programie nauczania. Mówimy o dodatkowych dyscyplinach mających na celu wychowanie moralne młodszego pokolenia, w szczególności zajęcia z edukacji seksualnej, tolerancji, feminizmu itp. Nowa szpilka prawa rodzicielskiego wprowadzona w Murcji jest owocem pracy prawicowego radykalnego Voxa. partia, przyjęta przy wsparciu innych prawicowych partii – PP i Ciudadanos. Zawarto porozumienie między stronami w celu uchwalenia budżetu autonomii – tylko pod tym warunkiem Vox zgodził się poprzeć PP i Ciudadanos. Jednocześnie przedstawiciele tych ostatnich stwierdzają, że nie w pełni popierają nową inicjatywę, choć częściowo się z nią zgadzają. Istotą prawa jest to, że każdy rodzic, którego dzieci uczęszczają do placówki oświatowej, ma prawo wiedzieć o obecności w programie wychowawczym zajęć odnoszących się do moralnych zagadnień wychowania, a także mieć możliwość odmowy przyjęcia do nich swojego dziecka, jeżeli jest to sprzeczne z moralnymi zasadami moralnymi jego rodziny. [to miejsce] Według Ministra Edukacji Hiszpanii rodzice nie powinni mieć takiego prawa, ponieważ „to weto narusza prawa uczniów i uczniów do uzyskania integralnej edukacji niezbędnej do harmonijnego i pełnego rozwoju osobowości ludzkiej zgodnie z demokratyczne zasady oraz podstawowe prawa i wolności”. Innymi słowy, przedmioty te będą obowiązkowe i ani rodzice, ani sami uczniowie nie mają prawa ich odmówić. Minister Edukacji poparła minister ds. równości Irene Montero, jedna z liderek partii Podemos, mówiąc, że dzieci z „rodzin machista mają prawo do edukacji w duchu feminizmu”. Swoich ministrów wspiera również hiszpański premier Pedro Sanchez. Hiszpańskie media, podobnie jak użytkownicy portali społecznościowych, podzielono na dwa obozy: jedni reagowali skrajnie negatywnie na inicjatywę obecnego rządu i opowiadali się za „szpilką rodzicielską”, inni – wręcz przeciwnie. Słowa Ministra Edukacji dosłownie w kilka chwil stały się przedmiotem gorących dyskusji. Andaluzja przygotowuje się do zostania następną po Murcji, gdzie we wrześniu wprowadzono „rodzicielskie weto”. Rząd tej autonomii opowiada się za prawem rodziców do decydowania, jakie idee w dziedzinie wychowania moralnego należy wpajać ich dzieciom. Z kolei minister edukacji i badań Madrytu Enrique Ossorio powiedział, że rząd autonomii jest „otwarty” na przyjęcie „szpilki rodzicielskiej”. Burmistrz Madrytu José Luis Martínez-Almeida powiedział, że wszelkie odpowiednie środki gwarantujące podstawowe prawo rodziców do decydowania o rodzaju edukacji ich dzieci zostaną podjęte przez władze regionu. A „szpilka rodzicielska”, jego zdaniem, jest takim środkiem. Jednak nie ma jeszcze mowy o przyjęciu nowej ustawy w Madrycie.
Co to jest „przypinanie rodzicielskie”?
Jest to specjalne zezwolenie, które rodzic musi wypełnić, aby dziecko mogło uczestniczyć w zajęciach, wykładach, seminariach i kursach mistrzowskich związanych z wychowaniem moralnym, etycznym, moralnym i seksualnym. Zajęcia te są wprowadzane do grafiku szkolnego i zgodnie z Prawem oświatowym są obowiązkowe do uczęszczania, dlatego zwolennicy nowej ustawy nalegają na konieczność wcześniejszego powiadamiania rodziców o ich obecności w programie i możliwości odmówić dziecku uczęszczania, jeśli jest to sprzeczne z ich własnymi zasadami i fundamentami rodziny. Minister Edukacji powiedział z kolei, że skoro zajęcia te są obowiązkową częścią szkolnego programu nauczania, a ich treść jest zatwierdzana przez radę szkolną, w skład której wchodzą przedstawiciele rodzin uczniów, rodzice nie powinni ingerować w ten proces. Ponadto, zgodnie z normami ochrony praw osób LGBTI, zasady tej wspólnoty oraz idee wolności samostanowienia seksualnego i tolerancji powinny być stopniowo wprowadzane do wszystkich dyscyplin szkolnych.
Naruszenie praw dziecka czy narzędzie przeciwko indoktrynacji?
Przeciwnicy „pin parental” odwołują się do art. 27 Konstytucji, art. 1, 78, 84,3 i 124 ust. 2 Prawa oświatowego, a także do Konwencji o prawach dziecka, Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Memorandum Komisji Europejskiej przeciwko rasizmowi i nietolerancji. Według nich prawo rodziców do edukacji dzieci nie może być wyższe niż prawo dzieci do uzyskania wszechstronnej nowoczesnej edukacji. W tym zakresie zagadnieniami edukacyjnymi powinni zajmować się profesjonaliści kompetentni w zakresie opracowywania programów i programów adekwatnych dla uczniów w określonym wieku. Co dokładnie, jak iw jakim stopniu dzieci będą uczyć się w szkołach, jest ich zadaniem, a nie zadaniem rodziców. A ci ostatni nie mają prawa ingerować w ten proces. Zdaniem przeciwników pin parental zasada ta narusza również zasady ustawy o przemocy ze względu na płeć, a także autonomiczne ustawy dotyczące praw społeczności LGTBI. Z kolei zwolennicy „pin parental”, w szczególności przedstawiciele partii RR, mówią, że omawiane dyscypliny są „ideologiczne”, a „pin parental” jest niezbędnym narzędziem ochrony prawa młodszego pokolenia do wolności myśli. … i chroniąc go przed totalnym ideologicznym „przetwarzaniem”. „Tak jak sektor lewy sprzeciwia się wprowadzeniu religii jako przedmiotu obowiązkowego w szkole, tak sektor prawy sprzeciwia się utracie kontroli nad edukacją dzieci. Istnieje konflikt interesów między rodzicami, którzy chcą zapewnić swoim dzieciom odpowiednią edukację, a nauczycielami, którzy muszą wychowywać dzieci bez przekraczania czerwonej linii, za którą kryje się ideologia – mówią przedstawiciele „Partii Ludowej”. Kluczową kwestią w tej sprawie będzie to, czy sąd uzna sporne dyscypliny za obowiązkowe, jak domaga się lewica, czy za dodatkowe, jak twierdzi prawica. Zgodnie z ustawą o oświacie dyscypliny te są fakultatywne, ale obowiązkowe. Jeżeli sąd uzna, że generalnie nie mają one znaczącego wpływu na ogólny poziom edukacji dziecka, rodzice będą mieli prawo odmówić ich przyjęcia. Co myślisz o tej sytuacji? Podziel się swoją opinią na naszych stronach w sieciach społecznościowych: facebook.com , instagram.com.